wtorek, 3 lutego 2015

Jacy są Azjaci?

Szczerze, jak tu przyjechałam nie zastanawiałam się jak się zachowują i jacy są Azjaci. Wschód nie specjalnie mnie interesował. Nigdy nie zagłębiałam się w historię Chin, Japonii. Kiedyś tylko przeczytałam książkę o Korei Północnej, ale wiadomo, tam nigdy się nie wybiorę. Przed wylotem szukałam informacji o zabytkach, niestety, można je wyliczyć na palcach jednej ręki. Czytałam również o miejscach wartych zobaczenia, jedzeniu, ale do głowy mi nie przyszło, sprawdzić jakie zwyczaje mają Chińczycy.

Lubię chińskie restauracyjki, pomimo, że ni w ząb nie znają tam angielskiego i prosząc np. o widelec musisz się nieźle nawymyślać, to jest tam dosyć specyficzna aura. Niby wszyscy zajęci sobą, niby każdy pochylony nad własnym talerzem, to jednak czuć, że oni razem tworzą nierozerwalną całość, do której nie pasuje biały turysta. I trochę czuję się wykluczona, wchodząc do baru na obiad. Przekraczając próg, już nie wyjdziesz bez jedzenia. Ledwo usiądziesz a przed tobą ląduje kubek ciepłej herbaty, łyżka (klik), pałeczki. I jak tu wyjść? Biali zawsze dostają inne menu. Jakieś takie większe, składające się z kilku książeczek. Jest po chińsku i po angielsku, tyle dobrze!

Pluć, łapać i... 

Mówi się, że Hong Kong jest bardziej zachodni niż wschodni. Nie wiem czy z tego powodu płakać czy się cieszyć. W restauracjach usiąść twarzą w twarz z Chińczykiem? Gwarantuję Ci, że to najlepsza dieta! Zawsze uważałam, że to Polacy jedzą niekulturalnie, nie potrafią zachować się w restauracjach, ale chyba się myliłam. Nigdy nie widziałam tak zachłannie jedzących ludzi jak tutaj w Chinach. Straszliwie siorbią i mlaskają. A po zakończonym posiłku dłubią sobie w zębach wykałaczką, których na stoliku co nie miara. Ja wiem, że to ich zwyczaj i wiem, że ciamkanie jest oznaką, że jedzenie im smakuje, ale dla Europejczyka jest to straszliwy widok. 

Wyjść na ulicę

Wystarczy przejść kilka ulic dalej i opuścić centrum, by zasmakować prawdziwego, chińskiego życia. Ja mieszkam niby niedaleko centrum, ale tutaj życie już wygląda zupełnie inaczej. Wychodząc z domu rano, koło 9 widzę mieszkańców otwierających przydrożne sklepy. Nie, nie takie spożywcze, choć może i można to do tego podciągnąć. Sprzedają tu suszone mięso i mnóstwo innych wysuszonych rzeczy, Niestety, nie wiem co to jest. Niby to się je i niby to ma uzdrawiać, ale gwarantuję Wam, że tego nie spróbuję. Są zmęczeni życiem i pracą. Na ich twarzach czasem widnieje smutek. Siedzą często na jakimś kartonie, paląc papierosa i patrząc na ulicę. W mojej okolicy jest dużo lokalnych zakładów. Jedni tną deski, drudzy pakują towar do pudełek i zanoszą do aut. Ale wszyscy zgodnie plują, chrumkają i chrząkają. 


Ludzie w maskach

Przez pierwsze dni mojego pobytu w Hong Kongu zastanawiałam się, dlaczego co któryś Azjata ma na sobie maskę. Taką jak w szpitalach lekarze czy pielęgniarki. Myślałam, że może są tacy bardzo higieniczni i nie chcą wdychać zarazków. Wiele się nie pomyliłam. W mieście na każdym kroku widnieją plakaty, mówiące o tym, że jeżeli kichasz, smarkasz, kaszlesz - noś maskę. Rozwiązanie bardzo proste a jakie potrzebne. Przynajmniej jadąc tramwajem, metrem, nie trzeba ze wszystkich stron się osłaniać, bo tu smarka, tam kaszle a tu na ciebie jeszcze kichnie.
Zastanawiam się jakby to zadziałało w Polsce, pewnie dresy, różowe panienki i stylistki rodem Horodyńskiej maski by nie założyli. ;)


Nie ja nie wiem, ale mój ajfon tak

Pamiętam swoją drogę z lotniska do mieszkania. Oczywiście, nie mogło być inaczej. Najpierw zmienili mi lot, leciała o parę godzin dłużej i z dodatkową przesiadką w Pekinie, to jeszcze na domiar złego zgubili mi bagaż. Wysiadając z samolotu miałam przy sobie laptopa, telefon praktycznie rozładowany i pieniądze. Kilka formalności na lotnisku i czas jechać do domu. Taksówka miała załatwić sprawę. Mieliśmy szybko podjechać po klucz a później do mieszkania. Szkoda, że taksówkarz po angielsku nie rozumiał dosłownie nic. Klucz mam, ale nie wiem gdzie iść, mam tylko adres. Szukam kolejnej taksówki, ale te które stoją, są bez kierowcy. (Tu nie ma postojów taksówek, łapiesz je na drodze). Wifi darmowego nie ma, za internet musiałabym zapłacić krocie, więc, stara zasada. Koniec języka za przewodnika. Podeszłam do jednego Chińczyka. I pytam czy wie, gdzie jest ta ulica. Odpowiada, nie, nie mam pojęcia. Mój wzrok chyba mówił wtedy wszystko. Nagle wyciąga telefon i mówi z uśmiechem, ja nie wiem, ale ajfon wie :) Pokazał mi drogę, a ja zadowolona poszłam. Powtarzam to po raz kolejny, ale Azjaci są niezwykle pomocni. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś w Polsce wyciągnął telefon i sprawdził ulicę, budynek, cokolwiek czego druga osoba szuka. Nigdy, nie spotkałam się z odmową pomocy. Nawet jeżeli po angielsku nic a nic, to zawsze Ajfon wie wszystko.

Postanowiłam, że co jakiś czas będę wrzucać post o moich spostrzeżeniach dotyczących Azjatów, zastanawiam się, jak ono zmieni się w ciągu tych trzech miesięcy. Następny wpis o plusach i minusach HK, które widzę teraz i będzie podobnie jak do postu o Azjatach. Co jakiś czas będę uaktualniać. 

3 komentarze:

  1. jak poradziłaś sobie bez bagażu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam przy sobie bagaż podręczny, więc najważniejsze rzeczy były. Miałam o tyle szczęścia, że było wiadomo gdzie walizka utknęła, a lotnisko zaproponowało dowóz bagażu do domu. Byłam tak niesamowicie zmęczona podróżą, że po dotarciu do mieszkania od razu poszłam spać, a na następny dzień kurier zapukał do drzwi z walizką. Ale nie ukrywam, że trochę się bałam, bo przecież nawet nie miałam żadnych ciuchów przy sobie, kosmetyków etc. Całe szczęście wszystko dobrze się skończyło ;)

      Usuń
  2. 33 years old Software Engineer III Cami Kinzel, hailing from Campbell River enjoys watching movies like "Out of Towners, The" and Paintball. Took a trip to My Son Sanctuary and drives a Jaguar E2A. powiedzial

    OdpowiedzUsuń