wtorek, 20 stycznia 2015

one day of models life

Jak wygląda casting? 

Przychodzę o wyznaczonym czasie w określone miejsce, pokazuję swoją książkę (album ze zdjęciami i publikacjami), daję kompozytkę ("ulotka" z fotografiami i wymiarami wraz z danymi do kontaktu). Zwykle klient robi polaroidy, czyli proste ujęcia profilu, całej sylwetki i twarzy. Przegląda książkę, czasem zapyta o to, jak długo jestem modelką, który to mój kontrakt, jak mi się tu podoba, do kiedy i ile już jestem w Hong Kongu. Później mówi, ok, dziękuję, odezwę się do Agencji. Wszystko trwa zaledwie 5 minut. Czasem trzeba pokazać jak się potrafi, bądź nie potrafi chodzić. Nieraz proszą, żeby chwilę pozować. 
Na casting przychodzi się pomalowaną (tak jest w HK, w Milano - no makeup), zazwyczaj ze związanymi włosami w kucyk, żeby było dobrze widać rysy twarzy. Najlepiej mieć zwykłą, dopasowaną, czarną sukienkę. W torebce obowiązkowo muszą znajdować się szpilki! Nie jest wymagany żaden strój kąpielowy, jak to niektórym się wydaje. 

Jak dotrzeć na casting? 

Bywa różnie, w niektórych miastach i agencjach modelki mają do dyspozycji szoferów, tak jest np. w Istambule. Ja, niestety takiego nie posiadam. Codziennie, przeważnie pod wieczór dostaję listę castingów, odbywających się następnego dnia, czasem z instrukcją dojazdu. Na szczęście, dzisiaj jest mnóstwo aplikacji ułatwiających życie, więc dotarcie w określone miejsce nie stanowi większego problemu. Nawet nie znając kompletnie miasta. W Hong Kongu ulice podpisane są po angielsku, w metrze, autobusie, tramwaju wyświetlane są kolejne przystanki, również w języku angielskim. Dodatkowo w metrze pokazana jest cała trasa, jaką przemierza pojazd wraz z mapą wszystkich linii metra i możliwościami przesiadek (tzn. na której stacji wysiąść, by wsiąść w inne metro).

Praca modelki - editorial

Zazwyczaj sesje zdjęciowe są dość krótkie, 4-5 godzin to maksymalny czas trwania. Trzeba być bez makijażu, pomalowanych paznokci, wymyślnej fryzury. Rozpuszczone, czyste włosy, Na miejscu fryzjer, wizażysta i stylista się już tobą zajmą. W Polsce bardzo dużo czasu poświęca się na malowanie modelki. Są to przeważnie mocne, wymyślne makijaże. Dobrze podkreślone kości policzkowe i kolorowe usta. Natomiast w Hong Kongu makijaż trwa może niecałe pół godziny. Nakładają na twarz ogromną masę przeróżnych kremów, oliwek, a wszystko po to, by nie zniszczyć cery. Makijaże są zazwyczaj kolorowe, delikatne i bardzo dziewczęce. Kości policzkowe podkreślane są różem, rzadko brązerem, choć wiadomo, wszystko zależy od tematyki i rodzaju sesji. Jeśli jest to beauty, czyli same portrety, makijaż jest mocniejszy. Fotograf, modelka i wizażysta dostają inspiracje, czyli zdjęcia, oddające charakter sesji. Często już z konkretnymi pozami, których oczekuje klient od modelki, czyli praktycznie zero własnej inwencji twórczej. Tę zaś można wykorzystać przy testach - zdjęciach, które organizuje agencja, by ulepszyć portfolio. Tutaj rzadko ktoś narzuca na ciebie pozy. Choć wiadomo, zawsze fotograf podrzuca swoje pomysły, by sesja wypadła jak najlepiej. 

Jak wygląda kontrakt? 

Jest to umowa pomiędzy modelką, agencją, która ją "zabiera" i agencją matką, czyli tą, w której modelka pracuje na co dzień. Niestety, jak każdej umowy, treści nie można zdradzać. Są tam zawarte informacje o kosztach, jakie agencja włożyła w modelkę (czyli przelot, mieszkanie, kieszonkowe, inne, dodatkowe koszty) i które, ona zarabiając, musi spłacić. Czyli pieniądze dla siebie są dopiero wtedy, kiedy odda się wszystko. Co tydzień otrzymuję się tzw. kieszonkowe - pieniądze na życie. Za to trzeba kupić sobie bilety (w przypadku Hong Kongu - Octopus card), jedzenie i co tylko zechcesz, jeśli jeszcze ci zostało. Ile się dostaje? To również część umowy, czyli zakazany owoc. 

Co można, a co jest zabronione

Obowiązuje jedna z kilku, bardzo ważna zasada. Nie spóźniamy się na casting, a zwłaszcza do pracy! Jeżeli się zgubię, to zawszę wykonuję telefon do bookera, osoby, która się mną opiekuje i planuje moje dni. Lepiej jest uprzedzić, że mieliśmy przygodę z pomyleniem autobusu, opuszczeniem go na złym przystanku, czy po prostu zgubieniu się. W Hong Kongu ludzie są bardzo uprzejmi, nie raz wyciągali telefon i wyszukiwali ulicy, na którą muszę się dostać. 
Ogólnie nikt za mną nie chodzi, nie śledzi, więc gdy tylko mam wolną chwilę, mogę wybrać się i zwiedzać miasto. Oczywiście mogę chodzić na imprezy, ale wszystko w miarę zdrowego rozsądku. W końcu przyjechałam tu do pracy, nie jako turystka.


Book - czyli wcześniej wspomniana książka





Kompozytka






Już niedługo o tym jak najlepiej poruszać się po Hong Kongu i kolejna porcja zdjęć. Tym razem z pokazu świateł i laserów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz