poniedziałek, 26 stycznia 2015

Shek O - plaża w Hong Kongu

Z racji, że niedziela jest wolna, nawet tutaj w Hong Kongu razem z moją współlokatorką Viktorią, wybrałyśmy się na plażę. Zapraszam do przeczytania krótkiego reportażu z naszej wycieczki i obejrzeniu kilku zdjęć. Niestety, nie oddają one w pełni klimatu tamtejszego miejsca...

Wsiadamy w metro, jak na popołudnie dość mało ludzi. Jedziemy aż jedenaście stacji. W końcu wysiadamy i szukamy przystanku dla małych busików. (W końcu, po dwóch tygodniach pobytu w HK udaje mi się nim przejechać). Na dachu jest napisany kierunek, Shek O. Wsiadamy. Dziwi mnie, że nie kupujemy biletu, bo tutaj, niestety Octopus nie działa, ale nie pytam. W autobusie wielkimi literami napisane, że pojazd nie może przekraczać 80 km/h. Jednak jedziemy krętymi drogami szybciej niż dozwolona prędkość. Wokół pełno roślinności i wzgórz. Idealne miejsce dla miłośników spacerów. Aż sama miałam ochotę wysiąść i przejść się! W końcu docieramy na plażę. Ku mojemu zdziwieniu jest malutka, w powietrzu unosi się zapach grillowanego mięsa, choć nigdzie grilla nie widać. Woda z daleka wydaje się być przezroczysta. A w oddali niesamowicie błękitna. Gdzieniegdzie widać surferów, zmagających się z falami. Jak dla mnie niewielkimi i bardzo rzadkimi. Rozkładamy kocyk, wyciągamy jedzenie. Prawdziwa uczta. Nad naszymi głowami pełno latawców. Dość mocno wieje, ale jest przyjemnie. Niestety, brak słońca sprawił, że uciekamy dość szybko. Wiatr jest zimny. 
Tym razem wsiadamy do normalnego autobusu. Płacimy Octopus i lokujemy się na pierwszym siedzeniu na górze, by móc podziwiać wszystko dookoła. Pojazd porusza się dość szybko, moim zdaniem, za szybko, patrząc na te wąskie, kręte drogi. Z okna autobusu widać w całej okazałości plażę, która prezentuje się niesamowicie. Przypominam sobie centrum miasta i wszystkie wieżowce. Patrząc teraz, nie mogę uwierzyć, że to to samo miasto. Praktycznie brak jakiegokolwiek zabudowania. Gdzieniegdzie widać malutkie domki na zboczu. Podejrzewam, że należące do bogatych ludzi, przyjeżdżających tu tylko wtedy,
gdy jest ciepło. Wokół sama roślinność. Wszędzie zielono, czysto, pięknie. To niesamowite, że wystarczy godzina podróży, by przenieść się zupełnie w inny świat. Świat ciszy, spokoju, gdzie nie ma miliona ludzi. 



















Przygotowuję długi wpis o zachowaniu Azjatów, będą to raczej moje spostrzeżenia niż ogólne zwyczaje. Na pewno niebawem pojawi się podst o chińskim targu. Jeżeli jest coś, co Was szczególnie w HK interesuje i chcecie o tym poczytać, to dajcie znać. 

Ps. Dziękuję za wszystkie wejścia i miłe komentarze z Waszej strony odnośnie bloga. Mam nadzieję, że wytrwacie ze mną trzy miesiące, bo tyle trwa mój kontrakt. ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz